Wywiad z Sekretarzem naszej Szkoły, panią Małgorzatą Maćkowską

Ocalić od zapomnienia

W  tym miesiącu zaprosiliśmy do rozmowy Sekretarza Szkoły, p. Małgorzatę Maćkowską, o której wszyscy współpracownicy, Dyrekcja, rodzice i nawet uczniowie mówią :  „nasza pani Małgosia”. Nic w tym dziwnego, bo odkąd pamiętam, a pracuję w tej szkole już 20 lat, pani Małgosia króluje niepodzielnie w szkolnym sekretariacie, zawsze chętna do pomocy, cierpliwa, bardzo serdeczna i niestrudzona.

Wiele razy zastanawiałam się w jakiej skali określić podzielność uwagi pani Małgosi, która poza typową kancelaryjną pracą zajmuje się całą masą innych rzeczy. Robi zapisy do szkoły, pilnuje szkolnej dokumentacji, przyjmuje korespondencję, pobiera opłaty za obiady, kontaktuje się z instytucjami zewnętrznymi, pilnuje aby każde dziecko zameldowane w rejonie naszej szkoły wypełniało obowiązek szkolny …. i tak dalej i tak dalej. Poza tym zawsze znajdzie w szufladzie plasterek na skaleczony palec jakiegoś malucha, landrynkę dla kogoś, kto „bardzo potrzebuje czegoś słodkiego” J, zaproponuje filiżankę kawy gdy komuś spadnie ciśnienie, opowie coś wesołego gdy widzi, że ktoś ma gorszy dzień, poratuje igłą i nitką gdy urwie się guzik… Słowem, pani Małgosia to nasz prawdziwy szkolny Dobry Duch. O tym, jak  ważna jest obecność w szkole osoby tak życzliwej, sympatycznej, empatycznej, ciepłej, wrażliwej i zwyczajnie dobrej, wiedzą chyba wszyscy. Żeby móc zrozumieć skąd u pani Małgosi tak wielka życzliwość i nieschodzący z ust uśmiech, poprosiliśmy o odpowiedź na kilka ważnych dla nas pytań. Wywiad odbył się w czytelni biblioteki szkolnej, w przemiłej i bardzo pogodnej atmosferze. Serdecznie zapraszamy do miłej i uważnej lektury.

Pola: Ile lat pracuje pani w naszej szkole?
Małgorzata Maćkowska (dalej M.M.): W szkole podstawowej nr 5 pracuje już przeszło 34 lata. To kawał czasu J, który tak na serio nie wiem kiedy minął.

Kinga: Czy to Pani pierwsza praca?
M.M.: Nie. Moja pierwsza posada to  operator w centrali telefonicznej w wówczas znanym w całym kraju zakładzie MADRO, czyli zakładzie produkującym maszyny drogowe. Następna, to pracownik biurowy w zakładzie produkującym klimatyzatory – Uniprot.  Jeszcze jako pracownik Uniprotu dowiedziałam się, że w Szkole Podstawowej nr 5 poszukują sekretarki, więc  niezwłocznie zgłosiłam na ten wakat swoją kandydaturę i zostałam przyjęta. Tak zaczęła się moja przygoda z oświatą. Muszę przyznać, że bardzo dużo się przez te lata zmieniło. Pominę tu kolejne reformy edukacji, ale warto wspomnieć, że gdy ja tu przyszłam do pracy, w szkole uczyło się ponad 700 uczniów!

Pola: Czy spodziewała się Pani że będzie pracowała w szkole
M.M.: Nie. Jako dziewczynka marzyłam o pracy z dziećmi, ale jako nauczyciel w przedszkolu. Drugim moim marzeniem było zostać weterynarzem, i w związku z tym, po szkole podstawowej wybrałam Technikum Hodowli Zwierząt. Jak widać z planów niewiele wyszło, ale los mi to trochę wynagrodził, bo w konsekwencji i tak pracuję z dziećmi, tylko w trochę innym charakterze.

Pola: Jest Pani urodzona pabianiczanką?
M.M.: Nie. Urodziłam się w Busku Zdroju, gdzie  wciąż mieszka większość mojej rodziny. Do Pabianic przyjechałam już po ślubie. Tutaj kupiliśmy mieszkanie, mąż dostał dobrą prace w Łodzi, tu urodziły się nasze dzieci i wnuki, czyli mówiąc krótko tu zapuściliśmy korzenie.


Kinga: Czyli do szkoły też Pani chodziła w Busku?
M.M.: Pierwsze cztery lata szkoły podstawowej ukończyłam w Skarysławicach, gdzie mieliśmy – choć to była wiejska szkoła,  wspaniałe zaplecze sportowe i edukacyjne. Kolejne cztery klasy, czyli  od 5 do 8, ukończyłam w zbiorczej szkole gminnej w Kołaczkowicach.

Kinga: Lubiła pani chodzić do szkoły?
M.M.: Oj tak! Bardzo. Jestem osobą towarzyską, uwielbiam rozmawiać, przebywać wśród ludzi, dlatego też, w szkole w gronie rówieśników zawsze czułam się jak ryba w wodzie. Wynika to może z faktu, iż  jako dziecko poważnie chorowałam , co było związane z częstymi i długimi pobytami w szpitalu. Po każdej takiej hospitalizacji wracałam do szkoły bardzo stęskniona i z ogromną radością.

Pola: Czy praca w szkole jest trudna?
M.M.: W sensie na moim stanowisku?

Pola: Tak
M.M.: Może nie trudna, ale bardzo wymagająca. Wymaga ode mnie skupienia, uwagi i ciągłego doszkalania się. Wciąż zmieniają się przepisy, świat się komputeryzuje, więc szkoła siłą rzeczy również. Wciąż dochodzą nowe obowiązki, co oczywiście czasami powoduje znużenie, wręcz wyczerpanie psychiczne,  jednak dość szybko się regeneruję.

Kinga: Pani Dorota mówiła, że jest Pani specjalistką z SIO, czyli z Systemu Informacji Oświatowej. Czy to trudne?
M.M.: Również bardzo wymagające. Każda pomyłka powoduje określone konsekwencje, więc czym prędzej musi zostać usunięta, a to czasami wymaga kilku godzin poszukiwań błędu.

Kinga: Lubi Pani swoja pracę?
M.M.: Bardzo. Pewnie dlatego, że mam stały kontakt z dziećmi, a jak już wspominałam, od zawsze  chciałam zostać nauczycielem w przedszkolu. 

Pola: Na czym ta praca dokładnie polega?
M.M.: Wszystkie czynności kancelaryjne, czyli czuwanie nad poprawnością szkolnych dokumentów, archiwizacja danych, przyjmowanie i wysyłanie korespondencji, zapisy do szkoły, kontakty z instytucjami współpracującymi ze szkołami,  współpraca (zawsze wzorowa i profesjonalna) z pedagogiem szkolnym, p. Urszulą Bodył  przy egzekwowaniu obowiązku szkolnego i jeszcze wiele, wiele  innych spraw.

Kinga: W jaki sposób się Pani relaksuje?
M.M.: Uwielbiam pływać, podróżować i czytać książki. Gdy moje wnuczki były małe lubiłyśmy wspólnie kolorować obrazki

Pola: Ma Pani ulubiona książkę?
M.M.: Trudno powiedzieć. Nie mam chyba jednej takiej, choć książkę zatytułowaną” „ 5 osób, które spotkasz po śmierci” czytałam kilka razy. Może zamiast o ulubionej opowiem Wam o takiej, która wywarła na mnie największe wrażenie. Tą książka jest „Ten obcy”, autorstwa Ireny Jurgielewiczowej. Pochodzę z wielodzietnej rodziny, gdzie każdy z nas czuł się dobrze i bezpiecznie. Rodzice mimo natłoku obowiązków dali nam mnóstwo miłości, dlatego też, zderzenie z losem niekochanego, wyobcowanego chłopca wstrząsnęło mną do głębi. Do dzisiaj pamiętam przygnębienie i zdziwienie, że można wieść tak smutne życie.

Kinga: Ma Pani jakieś zwierzątko w domu?
M.M.: Kiedyś miałam psa , ale teraz nie mam, gdyż za długo siedziałby w domu sam. Nie mam serca skazywać tak towarzyskie stworzenie jak pies na wielogodzinną samotność. Natomiast, nie wykluczam, że gdy pójdę na emeryturę znów zamieszka z nami jakiś czworonożny przyjaciel .

Pola: Szybkie pytanie, szybka odpowiedz

  • Ulubiony kwiat – frezja
  • Ulubiony kolor – czerwony
  • Ulubiony gatunek muzyki – klasyczna i pop
  • Morze czy góry – jeziora J oraz …góry
  • Lato czy zima – lato, bo uwielbiam ciepełko

P. Dorota: Jakie jest Pani największe marzenie?
M.M.: Marzenie globalne to pokój na Ukrainie, marzenie osobiste  – zdrowie

P. Dorota: Co chciałaby Pani przekazać czytelnikom za pośrednictwem naszej gazetki?
M.M.: Bądźcie dla siebie dobrzy. Dbajcie o to, aby nigdy nikomu nie zrobić celowo żadnej przykrości. Jeśli tak się jednak stanie, miejcie odwagę przeprosić i wyciągnąć rękę za zgodę, aby nie  pielęgnować w sobie złości i urazy. Pamiętajcie – to co dajesz ludziom wraca do ciebie w dwójnasób, więc chyba lepiej aby wróciło dobro!

P. Dorota: Dziękując za poświęcony czas i przemiłą rozmowę, czego możemy  Pani życzyć?
M.M.: Życzcie mi zdrowia, bo jeśli będzie dopisywać, z całą reszta sobie poradzę. Również dziękuję za rozmowę.

Wywiad opracowała i wstępem opatrzyła Dorota Olejnik